najgorzej jest zacząć – podobno
Piątek, 17 października 2014
· Komentarze(2)
Zaczęłam 3000 tys km temu, w maju , kiedy to zrobiłam dwa kółka w koło komina na rowerze syna i stwierdzilam ze , nie będę siedziała na kanapie słuchając jak mi się cholesterol odkłada skoro na rowerze jest całkiem zacnie . Nie wiele myśląc zakupiłam moją Meridę (zwaną czule szerszeniem) , model big na 29 calowych kołach , wymiary oczywiśćie takie jak rower synka na ktorym miałam okazje przejechać się kilka razy , czyli faceta o wzroscie 180 cm , i się zaczeło :)
Póżniej było kilka kilometrów , toche asfaltu, troche szutru , aż do dnia gdy na miejsowych mistrzostwach CROSS-COUNTRY poznałam jedyna dziewczynę w moim miescie jeżdzącą w MTB , Anię , i tu zaczęły się skały w sensie bardzo pozytywnym :)
Póżniej było kilka kilometrów , toche asfaltu, troche szutru , aż do dnia gdy na miejsowych mistrzostwach CROSS-COUNTRY poznałam jedyna dziewczynę w moim miescie jeżdzącą w MTB , Anię , i tu zaczęły się skały w sensie bardzo pozytywnym :)