Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2014

Dystans całkowity:234.73 km (w terenie 12.00 km; 5.11%)
Czas w ruchu:15:05
Średnia prędkość:15.36 km/h
Maksymalna prędkość:52.00 km/h
Suma podjazdów:715 m
Suma kalorii:6200 kcal
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:29.34 km i 1h 53m
Więcej statystyk

po okolicy

Środa, 29 października 2014 · Komentarze(0)
Ostatnio zauważyłam ze skończyła się wycinka  drzew w lesie nad Brażcem , więc  nie omieszkałam sprawdzić   czy da się tam jechać , da się :) Całkiem zacna ścieżka :) i widoki też ładne :) 

Zamek - Nachod

Wtorek, 28 października 2014 · Komentarze(0)
Plany na popołudnie były zupełnie inne , ale przyleciał Junior stwierdzając  ze pogoda ładna a On czas akurat ma, to może by tak odwiedzić zamkowe misie. Kilka szybkich telefonów żeby odwołać wcześniejsze plany , bo wszystko można zrobić jutro prócz tego ze jutro może akurat padać i na rower już nie wyjdziemy .
Scieżką rowerowa   do Nachodu, i  pierwszy raz chyba w życiu udało mi się pokonać na raz to górkę  do zamku bo niby taka niepozorna ale zawsze coś  i tym razem też auto się przed nami zatrzymało ja zwolniłam  ,ale Młody  znając moje podejście do niektórych podjazdów w okolicy  dopingował mnie  i udało się , na kole do samego niedzwiadka :D
Koniec   z obijaniem się  i brakiem wiary w siebie na podjazdach , bo za rok jak się uda  , a musi  się udać to marzy mi się i śni po nocach  KROSS Uphill Race Śnieżka  :) 
A wracając    na zamek  to tam cudnie jesiennie  , droga w stronę Kramolnej zatłoczona bo święto jakieś  i ludzie spacerują  , ale tu wyrozumiałość do cyklistów inna niż w Polsce   , więc sobie jedziemy spacerowym tempem oglądając  piękne widoczki , w drodze powrotnej   jedziemy przez Beloves  a tam niebywała atrakcje gromadząca tłumy gapiów , krowy się pasą , więc i my wołowinkę obcykaliśmy  i ruszyliśmy ścieżka do domku 

Jesienne liście

Poniedziałek, 27 października 2014 · Komentarze(0)
Poniedziałkowy poranek w prezencie przyniósł słońce :D
Od trzech dni wszelkie prognozy pogody zapowiadały że będzie słonecznie , ale słońca nie było  , i ogólnie przez weekend  było nie miło  i z tego zdechłego klimatu zamieniłam rower na kubek kawy i czekoladę z orzechami , ale ile  można ;)
Więc gdy dziś rano  nieśmiałe pierwsze promyki zapukały do okna   to  wiedziałam   poniedziałkowe plany sprzątania trzeba odłożyć na ...kiedyś tam :P
Tak wiec  moja  ulubiona  choć prawie w całości asfaltowa  trasa  wyglądała tak . mapka
Kudowa > Brzozowie >Dobrosov >Jiraskova chata > szlakiem do Lipi > Peklo i ścieżka  przez Brażec do Nachodu  ,bo w Beloves miałam fotkę do cyknięcia  o czym za chwilę.
Po drodze udało mi się cyknąć  kilka fotek  w tym  upolować czaple siwą no  prawie , bo jak ją zobaczyłam  stojącą  w rzece to z wrażenia  w krzaki wjechałam robiąc przy tym  trochę hałasu   i płosząc ptaszysko  :)  ale  odleciała  tylko na pobliskie drzewo :)czapla
Dalej  juz tylko tańczące promyki słońca miedzy drzewami , wirujące liście   i ogolnie cudnie cudniaśćie .promyki słońca
Az do Beloves  , miejsce piękne , znany hotel lubiany przez wielu , moja ulubina zagroda z kozami , stadnina ....ale opadły liście  z drzew , i kilka dni temu nie do końca byłam pewna  co widzę   , więc dziś  kiedy liście opadły  bardziej   , moim oczom ukazało się   koczowisko bezdomnych , idzie zima   w nocy już są mrozy , oglądając takie sytuacje w tv wydaje się że to takie odległe   a tu o ;/ pod samym płotem.
a słońce świeci  dalej ...

Zimno

Sobota, 25 października 2014 · Komentarze(0)
Zimno strasznie , niby słońce miało być a jest pochmurno , temperatura na termometrze pokazuje plus siedem ale jadąc ciągnie zimnem jakby to było już minus . To nic, podobno żadna pogoda nie jest zła tylko ubrania nieodpowiednie . Dziś testowałam kominiarkę z 4F (bez dodatkowej chusty nie da rady) oraz kurtkę i spodnie z B'Twina , o ile kurtka się spisuje   to w spodniach tyłek marznie i trzeba będzie zaopatrzyć się w coś pod spód , za to moje rękawice narciarskie   może do stroju nie pasują ale ciepełko dają :)
Już wczoraj oznajmiłam młodemu że po mimo pogody w weekend się nie kisimy i o 11;00 ma być gotowy do wyjazdu , i był
w krótkich spodenkach i koszulce rowerowej , nie do końca wiedziałam czy zrobił to serio czy dla zgrywu  ...
Moje dziecko jak widać jeszcze nie zaskoczyło ze to już zima prawie, i strój letni u Niego  nadal obowiązuje ( tak też chodzi do szkoły )
Trochę trwała  dyskusja zanim dał się namówić na ocieplane spodnie i zimową kurtkę   , ale już po około 500 metrach okazało się   ze nie dopilnowałam reszty  , adidasy i cienkie skarpety przy każdym uniesieniu nogi ukazywały gołe kostki  , młody  został odprawiony do domu , a ja musiałam zmienić sobie na szybko plan .
Mała pętelka po ścieżce rowerowej  , pozwoliła   mi zweryfikować swój   strój , dobrze jest to sobie ocenić nim wybierze się  przy niskich temperaturach na jakie kilkugodzinne wyjazdy.
zimowe ciuszki

o poranku

Wtorek, 21 października 2014 · Komentarze(0)
Poranki są już coraz zimniejsze , ale nic  tak mnie pozytywnie nie nastraja do reszty dnia  jak  choćby najkrótsza rundka po śniadaniu :)
Dobrze mi to robi  , jakoś inaczej mózg funkcjonuje , a dodatkowo   zwiedzam  co dzień od nowa swoją okolicę w poszukiwaniu foto inspriacji  , bo czas już powoli  zbierać prace do projektu " Niewidzialna Kudowa"
Dziś odwiedziny na stawach i focenie łabędzi.  No próba , bo pan łabądz   chyba  nie chciał  żebym   mu przeszkadzała  w porannym spacerku w towarzystwie łabędzich dam , syczał i trzepotał  skrzydłami wiec  trzeba było  się ewakuować .
Marzy  mi  się  upolować czaple siwą która pomieszkuje w okolicy  , widuje ja czasami w locie czasami gdzieś w oddali  ale jeszcze okazji nie miałam jej dopaść . 
łabądki

Torfowiska pod Zieleńcem

Niedziela, 19 października 2014 · Komentarze(2)
Obudziłam się z nadzieją że  będzie słoneczny dzień , podnoszę rolety i już wiem  że trzeba budzić Juniora  :) . Pakowanko , śniadanko  i ruszamy . Cel Torfowiska pod Zieleńcem , jedno z moich ulubionych  miejsc w okolicy .
Już   w Jeleniowie okazuję się  że Junior   pod domem zostawił butelkę z piciem , więc w Lewinie robimy zaopatrzenie .
Ruszamy w stronę Olesnicy w Orlickich Górach 


Po drodze mijamy schronisko , górską chatę w Čihalce, tu  Junior zarządza  przerwę   , przed podjazdem do Zieleńca


Trasę rozkładamy na raty  , Młody  po wakacjach mało jeżdził  , więc kolejny przystanek planujemy na punkcie widokowym , żeby się chłopak nie zniechęcił , a że obiecałam mu że to wycieczka nie trening  wiec trzymam się planu  i nie poganiam .
Po drodze  mijamy szwagra , śmignął  nam  tylko niczym superman,ledwo go poznałam :)

Pogoda dziś idealna na zdjęcia , co prawda  temperatury już da się odczuć , ale widoki rekompensują   wszystko.
Na punkcie widokowym prawie pusto  , cykamy kilka fotek  i  pniemy się do Zieleńca.
A tam , krajobraz jak z bajki , tu zostajemy chwile dłużej  , żeby napawać się widokiem .

Cel  wycieczki już blisko , jeszcze tylko jeden podjazd w Zieleńcu  i już dzida z górki  aż do parkingu pod Torfowiskami 
Tu zastaje nas, nic innego jak wycinka , do tego widoku  już chyba zaczynam się przyzwyczajać  bo w Parku Narodowym Gór Stołowych mamy to co rusz , widać taka moda nastała ;/

A tu czekał nas solidny podjazd , po nie ciekawym podłożu , jakoś nie lubię tych luznych średnich kamoli  wymieszanych z liśćmi , ciągniemy się do góry mijając  turystów niedzielnych którzy  chyba nie tolerują rowerzystów bo na nic dzwonek , i przepraszam  , oni idą i maja resztę w d..., więc ile się da poboczami i kałużami mijamy  co kawałek nowych turystów , rozwrzeszczane dzieciaki , i jesteśmy już u celu . 

Na górze zastajemy nowiutkie wyremontowane kładki , jak ostatni raz tu byłam  to pomosty były w rozsypce , teraz wszystko pachnie świeżym  drewnem , nie wiem czy rowerem można tam się poruszać ale jedziemy :) zakazu jako takiego nie było 

Zawsze ciekawiła mnie droga za rezerwatem , kawałek pojechaliśmy tam gdzie kiedyś były kładki i ścieżka edukacyjna teraz nie ma przejścia , ale i tu jest niespodzianka , faceci pewnie tego problemu nie znają   , ale kobiety nie zawsze mają gdzie komfortowo pójść na stronę , wielkim zaskoczeniem dla mnie toitoi  na szlaku :) to że jest to jeszcze nic , ale jest czysty , nie zniszczony , nie zdewastowany , brawo za pomysł :D
Wracamy tą samą drogą bo czeka nas jeszcze jedno miejsce do odwiedzenia , wieża widokowa , tutaj też wyremontowano kładkę i poręcze . Z wieży jest mega widok   na stoki Zieleńca i na lasy dookoła.

Przez Duszniki  
jedziemy   do Kulina i po woli wracamy  w kierunku Kudowy  , no nie tak całkiem po woli

, bo gdzieś w okolicach Gołaczowa orientuje   się   ze nie ma Młodego , staje , czekam i nagle w oddali słyszę dzwonek , nasz dzwięk rozpoznawczy w razie jak coś się dzieje , wracam  do góry  i widzę Juniora niosącego rower.
Zablokowane , przednie koło , obity bark porozdzierane zakrwawione ubrania , ostatni wyjazd w sezonie  , miało być miło ,  bliskie spotkanie z asfaltem przy 40 km/h :/  Jak to młody powiedział -życie mi przed oczami przeleciało .Ważne że głowa cała , jak zaczynał jeżdzić  to z oporem kask zakładał  , teraz chyba położy go na honorowym miejscu w garażu ;)
Dobrze że to tylko tak się skończyło 
A tak na marginesie   , tych co na rowerach nie jeżdzą  prócz siniaków i innych kontuzji , omija taki cudny widok :)


w koło komina

Sobota, 18 października 2014 · Komentarze(1)
Od kilku dni planowałam wypad na Torfowiska pod Zieleńcem , bo pogoda na sobotę zapowiadała się słoneczna, a miejsce jest  idealne na jesienne zdjęcia  . Cóż   nie pykło ,plany planami ,a życie życiem . Słonka brakło za to mgły pod dostatkiem , kompanów dziś też nie było  , więc  skończyło się na szukaniu foto inspiracji w koło komina .  A tereny mamy cudne zwłaszcza jesienią jest co robić z aparatem.

Tak więc szybkie kółeczko po parku , i ruszyłam w stronę górnej Kudowy z cichą nadzieją ze spotkam Anie , nie udało się :) 
Następnie Jerzykowice Wielkie   i w stronę Dańczowa  gdzie kiedyś upatrzyłam sobie drogę którą chciałam sprawdzić .

Następnie Jeleniów  i okolice malowniczo położonego kościółka 

Przy bardziej sprzyjających warunkach( mniej bagiennych ) , będę musiała oblatać te tereny .
Teraz tylko odwiedziny u mężusia w pracy , bo akurat po drodze , i żeby dobić kilometrów  , szybka dziesiątka po ścieżce rowerowej , na końcu której jest   pewna zaczarowana zagroda , gdzie lubię sobie przycupnąć w towarzystwie jej mieszkańców .


Jutro podobno   ma być słonecznie :)

Powrót z zawodów

Piątek, 17 października 2014 · Komentarze(2)
Po zawodach   część   ekipy wracała na rowerach przez Mostowice, natomiast ja z Misią   autostradą sudecka , przez Lasówkę , Zieleniec  , Čihalkę   , Olesnice   do Kotła  i skrótem przez górki   do Brzozowia  . Fajnie nam się razem jechało tak bez wiekszej spiny , piękna złota jesień , słonko  i cudne widoki , ech żeby ta jesień trwała az do grudnia bo tu jeszcze tyle planów rowerowych .
Przy okazji tej naszej sielankowej wycieczki   , wpadłam na pomysł troche zgapiony od kolegi z Polanicy   aby co jakiś czas  organizować dla młodych takie sielankowe wspólne krajoznawczo rowerowe   wycieczki , może się uda jak nie w tym to w przyszłym sezonie :)

autostrada sudecka
https://www.endomondo.com/workouts/425330088/15722...

XIII MTB o Puchar Leśniczego Spalonej Górnej 2014

Piątek, 17 października 2014 · Komentarze(2)
Puchar Leśniczego Spalonej Górnej, tu najlepiej zacząć  przygodę ze startami radośnie oznajmił szwagier   wchodząc do warsztatu , to co ciocia  , startujesz prawda ? 
hmm  no pewnie jak mnie zabierzecie ze sobą ( miałam nadzieje ze ekipa ma juz komplet w busach ) 
no jasne trzymaliśmy dla Ciebie miejsce 
i już nie było   odwrotu   
stres  był , ale okazał się nie potrzebny  , chłopaki z obu ekip byli   mega pomocni  , rejestracja po mimo   kolejki większej niż się spodziewano, w moim przypadku przebiegła ekspresowo , i już mogłam  zamontować   numer startowy do mojego szerszenia :)

Kategoria open , a na starcie  podstawówka , gimnazjum i kobiety , nie wiem nie znam się ,ale głupi to był pomysł   żeby  te małe dzieci ustawić przed kobietami i młodzieżą
, juz na pierwszym podjeżdzie   wypadek  , rozbite kolanko i awanturujący się opiekunowie tych robaczków , udaje  mi sie ominąć  i pomału  wyprzedzać  co się da  , oficjalny start   jest na szczycie , gdzie   spotykam Anie czekającą na Ulę , sorry ja już mam ciśnienie , nie ma szans bym czekała z koleżanką .
Z górki wymijam co się da , na pierwszym podjeżdzie też coś udaję się  łyknąć , póżniej obieram sobie za cel   aby złapać się zawodniczki przede mną   i tak docieram  do ostatniego asfaltowego podjazdu , w 1/3  puchnę   , ciemność widzę  ,   połowa wyprzedzonych na zjazdach   bierze  mnie na podjeżdżie , jeszcze  tylko  zaprezentować się  reporterom ( jaja sobie robią stając w miejscu gdzie kobieta już nie wygląda )
i dzida do mety .
Meta zdobyta   19 miejsce w Open kobiet  z czasem 42:43 . 
Jak na niedzielną cyklistkę jestem z siebie dumna 

najgorzej jest zacząć – podobno

Piątek, 17 października 2014 · Komentarze(2)
Zaczęłam 3000 tys km temu, w maju , kiedy to zrobiłam dwa kółka w koło komina na rowerze syna i stwierdzilam ze , nie będę siedziała na kanapie słuchając jak mi się cholesterol odkłada skoro na rowerze jest całkiem zacnie . Nie wiele myśląc zakupiłam moją Meridę (zwaną czule szerszeniem) , model big na 29 calowych kołach , wymiary oczywiśćie takie jak rower synka na ktorym miałam okazje przejechać się kilka razy , czyli faceta o wzroscie 180 cm , i się zaczeło :)
Póżniej było kilka kilometrów , toche asfaltu, troche szutru , aż do dnia gdy na miejsowych mistrzostwach CROSS-COUNTRY poznałam jedyna dziewczynę w moim miescie jeżdzącą w MTB , Anię , i tu zaczęły się skały w sensie bardzo pozytywnym :)